poniedziałek, 17 grudnia 2012

Vlad i dwie czapki

   Uff, po równo dwóch miesiącach uporałam się w końcu z kolejnym Vladem. Chusta ma kolor bardzo ciemny granatowy, prawie czarny, zdjęcia tego nie oddają. Ciężko się robiło :) ale jestem bardzo zadowolona z efektu. Mam nadzieję, że osobie obdarowanej również się spodoba! Zrobiłam 9 powtórzeń wzoru, tak jak w szarym Vladzie, a ta chusta wyszła trochę większa.




   Zrobiłam też cieplejszą czapkę-z grubszej włóczki i nie tak dziurawą. Robiłam w dwie nitki-cieniowana fioletowo-bordowa cienka wełna z akrylem, która została mi ze skarpet oraz szara wełna, której resztka została z poprzedniego vlada. Efekt również jest zadowalający, a co najważniejsze-nie marznę już w uszy.




   W tej chwili siedzi już na drutach męska czapka z ciemnozielonej wełny. Jestem w połowie, zaraz zacznę ujmować oczek, więc pewnie jutro ją już pokażę. 

    Edit: szybko mi poszło, więc mogę już się pochwalić :) Widać, że na mnie za duża, mam nadzieję, że na teścia będzie dobra, bo robiłam trochę na oko...





  W międzyczasie kupiłam sobie motek ślicznej Angory Batik, w odcieniach różu, z zamiarem zrobienia chusty Dew Drops. Wzór ten od dawna mi się podoba. Nie zamierzałam już kupować nic robótkowego przed Świętami, szczególnie, że krucho u mnie z forsą, ale ta cieniowana włóczka tak się do mnie uśmiechała w pasmanterii :) Niestety na maranciakach wyczytałam, że dziewczyny, które robiły tę chustę zużyły dużo więcej włóczki, niż jest w moim moteczku...a drugiego na pewno nie dokupię. Muszę wymyślić co innego, może jakiś szyjogrzej? Bardzo mi się podoba komin Ispira Cowl, ale też nie mam żadnej cienkiej wełenki, która by się nadawała na połączenie z tym moherem. Może zrobię jakąś mniejszą chustę? Albo tak popularnego ostatnio baktusa?


   Dziękuję za zaglądanie i komentarze!


Pozdrawiam
Orka

   



wtorek, 11 grudnia 2012

Kartki świąteczne

   W tym roku zawzięłam się i postanowiłam zrobić kilka kartek z kolorowymi motywami świątecznymi. Zapału wystarczyło mi na 3 sztuki :) Czerwona już została wysłana do Przyjaciółki na południe Polski. Te 2 kremowe...właściwie chciałabym sprzedać, ale nie wiem, za ile wystawić na aukcji...Kremowe karnety były oryginalnie wycięte, kupiłam je w Lidlu. Czerwony sama wycinałam. Mam jeszcze zieloną kanwę i zielony brystol, ale nie dostałam w Gdańsku ciemnozielonych kopert, więc wszystko leży...W przyszłym roku, obiecuję sobie, pomyślę o zaopatrzeniu duuużo wcześniej :)




A tymczasem nastrajam się świątecznie, słuchając piosenek z dzwoneczkami w tle :) i wycinam z materiału gwiazdy różnej wielkości. Zamierzam zrobić z nich choinkę, ciekawe co z tego wyjdzie?


Pozdrawiam

Orka
   


środa, 5 grudnia 2012

Po mału świątecznie....

   Od jakiegoś czasu robię już ozdoby świąteczne, haftuję kartki i dostałam też zamówienie na bombkę z herbem Gdańska, więc herb już jest :)
   W międzyczasie pokażę szybciutko kartkę, jaką zrobiła samodzielnie moja córka-gimnazjalistka:






Renifera znalazłam na tym blogu: http://barbaratoja.blogspot.com/, niestety właścicielka nie posiadała schematu. Na szczęście zdjęcie było wyraźne, więc dałam radę odrysować :)

W poniedziałek dokończyłam czapkę, zrobioną z angory ram, pasuje do fioletowej chusty. Okazało się, że w samą porę, bo wczoraj padał śnieg. Szłam po ulicy i cieszyłam się do siebie jak dziecko, aż się ludzie dziwnie patrzyli... Niestety moja pasja do ażurów doprowadzi mnie chyba kiedyś do zapalenia ucha, albo gorzej-muszę zrobić drugą czapkę, znacznie mniej dziurawą, albo z grubszej włóczki:) Wczoraj, mimo, że były tylko 2 stopnie mrozu, dość poważnie zmarzłam w uszy.




 Przede mną kolejne wyzwanie-chcę do kompletu zrobić rękawiczki. Pierwsze i jedyne rękawiczki zrobiłam, będąc w 8 klasie :). Teraz jest tyle wzorów i tutoriali w sieci, więc myślę, że sobie poradzę :)

Pozdrawiam

Orka

czwartek, 25 października 2012

Oklejamy :)

   Córka miała fajny sztywny kartonik, zamykany na magnes. Postanowiła okleić go materiałem. Wybrała szaro-różową satynę w kropki. Pudełeczko wyszło śliczne-niestety nie przewidziałyśmy jednej rzeczy-podklejona flizeliną satyna, zawinięta pod spód po bokach zrobiła się bardzo gruba, teraz magnes jest za słaby i pudełko się nie domyka. Nie wiem, co wymyślić, bo satyna jest przyklejona do pudełka tylko na krawędziach a nie na całej powierzchni. Jeśli przykleję jakiś rzep, to w końcu od otwierania mariał się oderwie :)




 Z resztek tkaniny uszyłam 2 kosmetyczki. Z zewnątrz satyna podklejona flizeliną, od środka gotowa pikówka poliestrowa, satynowa lamówka.




A w międzyczasie usiłuję walczyć ze skanerem, którego sterowniki nie dają się zainstalować pod moim windowsem, a także dłubię chustę na drutach. Myślę też o zrobieniu kolorowego komina na zimę, ale nie chcę zaczynać kilku rzeczy na raz. Poczekam, aż skończę Vlada.

Dziękuję, że zaglądacie. Zachęcam do komentowania :)

Pozdrawiam
Orka

czwartek, 18 października 2012

Fioletowo-pościelowo

Kupiłam w styczniu w SH spory kupon bardzo dobrej gatunkowo, gęsto tkanej, gładkiej bawełny. Wzór miał ładny kolor, ale nie pasował zupełnie do kolorów, jakie mam w domu. Wczoraj wymyśliłam co mogę w końcu z niego uszyć-pościel! Genialne w swej prostocie :) W pasmanterii zaopatrzyłam się w zamek z metra i 2 suwaczki, za bagatela 7 zł i 5 groszy, i tym oto sposobem za 19,05 zł moje dziecko ma całkiem przyzwoite nowiutkie poszewki na kołdrę i poduszkę. Na jasiek nie wystarczyło, ale został mi kwadratowy kawałeczek i chyba zrobię z niego kolejną kosmetyczkę :)




Tymczasem na drutach siedzi kolejna chusta-drugi Vlad. Zakochałam się w tym wzorze po prostu. Mam już 6 powtórzeń głównego motywu. Myślę, że zrobię 10 powtórzeń, bo wełna jest cieńsza, niż w szarej chuście. Mam chyba trochę za grube druty, więc na razie dziwnie to wygląda, ale mam nadzieję, że podczas blokowania wszystko się ułoży jak trzeba. Wełna oczywiście pochodzi z czeluści pawlacza i kiedyś chyba była swetrem :) Jutro postaram się zrobić zdjęcie i pokazać, ile już mam nowego wampirka :)


Pozdrawiam wszystkich zaglądających i zapraszam do zostawiania śladu po sobie w postaci komentarza.

Orka

niedziela, 14 października 2012

Wakacyjnie, florystycznie, drutowo...

Tyle czasu nic nie pisałam. Nie miałam weny jakoś. Wakacje zleciały jak z bicza...Od połowy lipca do połowy sierpnia byłam na kursie florystycznym. Jestem z niego bardzo zadowolona, wiele się nauczyłam. Okazało się, że zdecydowanie wolę kompozycje w piance, niż tworzenie bukietów w ręku. Dłonie mam małe, niewiele się w nich mieści, w dodatku szybko mdleją mi palce :) Całe szczęście, że nie mdleją od robienia na drutach!






Kilka dni później uczestniczyliśmy w uroczystości ślubnej. Z tej okazji powstała taka pamiątka:



Przez ten kurs na urlop pojechaliśmy dopiero pod koniec sierpnia, ale było warto. W górach nie było już takiego natłoku turystów, a pogoda wyjątkowo nam dopisała-tylko przez półtora dnia w ciągu 11 dni padał deszcz!







Po powrocie ostro zabrałam się za druty. Zrobiłam ponczo dla córki na pierwsze jesienne chłody. Zrobione z akrylu, więc nie bardzo grzeje, ale Młoda zadowolona, a to najważniejsze!





Potem wpadłam jak śliwka w kompot! Zakochałam się w chustach estońskich. Miałam kupioną włóczkę angora ram w kolorze bardzo ciemnego fioletu. Kupiłam ją w przypływie chwili na allegro, bo bardzo mi się spodobał kolor, ale nie miałam w zasadzie pomysłu, co z niej zrobić...No i jak zobaczyłam te chusty, to już wiedziałam, do czego wykorzystam włóczkę. Pierwsza próba to chusta Luna Moth Shawl. Zdjęcie nie oddaje prawdziwego koloru. Chusta wyszła trochę mała, ale ogólnie jestem zadowolona z efektu!



A potem zaczęłam szukać innych wzorów, które nie zawierałyby nuppków-supełków, które nie podobają mi się zbytnio, i które nie byłyby najpopularniejszym wzorem haruni, który też niezbyt mi się podoba...I tak znalazłam wzór Vlad :) To był strzał w dziesiątkę! Wzór jest dość prosty, a jednocześnie bardzo efektowny i szybko się robi. Druga chusta wygląda tak:



Musiałam zwiększyć ilość powtórzeń głównego schematu z 7 do 9, dzięki temu chusta jest fajna, duża, można się nią wygodnie opatulić. O coś takiego mi chodziło :)
A teraz na drutach siedzi już drugi Vlad. To będzie prezent urodzinowy. Nić jest granatowa, ale bardzo bardzo ciemna, wygląda prawie jak czarna, trochę ciężko się robi.

To już chyba wszystko, przepraszam, że tak dlugo.

sobota, 7 lipca 2012

Kolejna kosmetyczka i kartka urodzinowa

  Uszyłam kolejną kosmetyczkę-już trzecią. Tym razem poszło mi zdecydowanie szybciej. Niestety znane przysłowie mówi: "Jak się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy" i jest to niestety prawda :( Maszyna była nieposłuszna, robiła mi pętelki na górze i od spodu, zamek wszyłam nierówno, więc cała kosmetyczka się trochę wykoślawiła. W dodatku już ostateczne ręczne podszycie przy końcach zamków wyszło mi masakrycznie krzywo...Ogólnie nie jestem zadowolona.



  Zrobiłam też kartkę z życzeniami urodzinowymi. Początkowo nie miała kokardki, jednak wydała mi się jakaś taka łysa :), więc dorobiłam. Nie mam drukarki, więc "Najlepsze życzenia" na etykietce musiałam napisać odręcznie. Lilijki są wycięte z brązowego brystolu i naklejone, bo bałam się, że wycinając dziurkaczem nie dam rady zrobić równego szlaczka. Myślę, że karteczka całkiem mi się udała :)



Miłego weekendu!

Orka

środa, 4 lipca 2012

Zaczęłam oklejać pudełko. Tyle mam:






a teraz siedzę i myślę, jak do licha mam okleić te przegródki??? To był chyba błąd, trzeba było zostawić jedną dużą przestrzeń :( W dodatku niedawno zepsułam tubkę z klejem-dozownik zasechł, a ja nacisnęłam dość mocno i klej wyszedł...tyłem. Rozerwaną tubkę przechowywałam w woreczku, ale i tak większość kleju wyschła. Coś nie mam chyba szczęścia-albo ręki, do tej "tapicerowanej" szkatułki :( Choć muszę przyznać, że pokrywka od pudełka już jest od kilku dni oklejona, podoba mi się efekt wypukłości i koronkowa dekoracja. Niestety pogoda za oknem nie sprzyja fotografowaniu, a nie lubię pstrykać z lampą, dlatego dziś nie pokażę jak wygląda.
  Na pokazanie czeka również mój nowy zakup-100 motków muliny we wszystkich możliwych kolorach -oprócz różowego, a szkoda, bo jednak czasem się przydaje :) Nie mam pojęcia, gdzie je upchnę, bo organizer z bobinkami już jest prawie przepełniony. Niestety (albo stety)-mania posiadania była silniejsza ode mnie :)


Orka

środa, 27 czerwca 2012

Coś się szykuje....

  Znalazłam stare pudełko po komplecie kosmetyków mojego ojca...Od lat trzymam w nim jakieś ścinki, druciki, temperówki-takie różne przydasie do wszystkiego i do niczego :) Pudełko jest dość sfatygowane na rogach, na brzegach, ale jednak w całości w dość dobrym stanie. Postanowiłam zrobić sobie szkatułkę obitą materiałem. Zrobiłam zdjęcie wszystkiego, co będzie mi ewentualnie potrzebne i jeszcze nie zdecydowałam, które tkaniny wykorzystam...Ponieważ materiał jest cienki, a pudełko w mocnych kolorach-obawiam się, że będzie prześwitywać i muszę tkaninę podkleić flizeliną. Oprócz tego chcę by pokrywka była wypukła, więc muszę podłożyć podwójną warstwę ocieplacza pod warstwę tkaniny...




   Chciałabym jeszcze wymyślić jakiś sposób na zrobienie sztywnych przegródek. Żałuję, że ostatnio wyrzuciłam okładkę od bardzo starego kołonotatnika, bo była zrobiona z twardego plastiku i teraz nadałaby się w sam raz :( Nie chcę chomikować miliona różnych-kiedyś tam potrzebnych rzeczy-a jednocześnie jestem zła na siebie, że nie przewidziałam, że to mi się może kiedyś przydać :) (Tak samo jak rozciągliwe w nieskończoność miejsce w szafach, szufladach i pawlaczu)

No, to do roboty :)


Orka


poniedziałek, 25 czerwca 2012

Łapki do garnków


   Te 2 łapki do garnków zaczęłam szyć chyba ponad 10 lat temu. Przeleżały ten czas w kawałkach na dnie szafy. Dziś dokończyłam zszywanie, przepikowałam okręgi i obszyłam lamówką. Nie cierpię tej ostatniej czynności. Lamówka się ściąga, na rogach podwija nie w tę stronę, co trzeba, igła bije w miejscu i robi supły od spodu-muszę potem w 15 miejscach poprawiać ręcznie...Chyba wiem już, dlaczego to leżało tak długo :(. Planuję uszyć następne łapki i podkładki pod talerze-ale tym razem będę cwana :) (zgapiłam na innych blogach)-narożniki zrobię zaokrąglone, powinno być łatwiej. 
   Pierwotnie elementy zszywałam ręcznie, wtedy nie miałam jeszcze porządnej maszyny. Widać niedociągnięcia i krzywizny :) Również sam środek nie bardzo mi się udał, ponieważ miniaturowe hafty na kanwie są dodatkowo naszyte na bawełniany prostokąt. Już nie pamiętam, dlaczego zrobiłam to akurat w ten sposób-może nie miałam więcej kanwy, tak aby wystarczyło na cały środek? Są to pierwsze łapki do garnków jakie w życiu uszyłam (i jedyne, jak do tej pory)-myślę, że z każdym następnym kompletem będzie lepiej :)


   
 Przy okazji robienia zdjęć wpadłam na pomysł wykorzystania starego syfonu. Odkopałam go w piwnicy, częściowo udało mi się odszorować 20 letni brud, niestety nie dałam rady odkręcić zapieczonego korka i w środku nie mogłam umyć, mam nadzieję, że zbytnio nie rzuca się to w oczy. Sama głowica jest pożółkła ze starości, nic więcej nie da się z tym zrobić.


  Dziękuję za uwagę :)


Orka

czwartek, 21 czerwca 2012

Organizer, pomocnik, przybornik czyli makatka z kieszeniami

   Kilka ostatnich dni z doskoku spędziłam przy maszynie. Nie wyszło idealnie, ale jestem zadowolona! Największy problem miałam z mocowaniem makatki do wieszaka-wymyśliłam kółka, przebite przez materiał. Okazało się jednak, że taka usługa jest dość droga-jedno metalowe kółeczko 4 zł, a ja chciałam 4 sztuki :(. W tej chwili każdy grosz się liczy, więc musiałam zrezygnować z tego pomysłu i zaczęłam główkować nad innym rozwiązaniem. Niestety w miejscach po planowanych kółkach zostały ślady od ołówka, chyba muszę całość wyprać, żeby się ich pozbyć. Ostatecznie przybornik zawisł na 4 małych półkolach, podszytych od spodu wąskimi "szelkami". Na razie musi tak zostać :)




   Materiał w róże kupiłam jako zasłonki w SH, lamówkę pistacjową zrobiłam z  prześcieradła z falbaną -również upolowanego za kilka złotych w SH, jednolicie żółta bawełna pochodzi z moich stareńkich zapasów. Nowa jest pikówka poliestrowa od spodu. Waniliową koronkę sama szydełkowałam-pokazywałam ją już kilka dni temu. Te "agrafy" chciałam wbić gdzieś wyżej, a na nich zawiesić wszystkie małe agrafki. Niestety ozdoby te są bardzo stare i bardzo tępe-zrobiłabym w makatce nieodwracalne dziury...






   Teraz szukam w domu jakiejś ściany, na której ten przybornik mógłby zawisnąć, tak, żeby być pod ręką, a jednocześnie nie przeszkadzać i nie psuć wystroju :) Nie dorobiłam się jeszcze niestety kawałka poddasza albo piwnicy, które mogłabym przeznaczyć na mój własny kąt do pracy. Z maszyną rozkładam się na dużym stole w salono-jadalnio-sypialni :))), więc makatka na razie musi wisieć w szafie...
   Moje druty do skarpet, do warkoczy, szydełka, linijki i nożyce mają w końcu jedno własne miejsce :) Drutów na żyłce nie udało mi się tu już upchnąć...


 


    Dziękuję wszystkim za odwiedziny i ewentualne komentarze :)

Orka












wtorek, 19 czerwca 2012

Organizer na mulinę

   Zostałam szczęśliwą posiadaczką organizera DMC na bobinki z muliną. Bardzo się cieszę, bo w końcu mam porządek, ale trochę jestem rozczarowana wielkością, a raczej "małością" tego pudełka. Na zdjęciach w internecie wyglądało na duuużo większe :) Całe szczęście, że mulin nie mam zbyt wiele i wszystko się zmieściło. Mam też nauczkę, aby na przyszłość kupować tylko plastikowe bobinki, ponieważ tekturowe są cienkie i łatwo się gniotą, a w dodatku technologia produkcji powoduje, że są ze sobą posklejane po 2 i prawie każda próba rozdzielenia kończy się nieestetycznym uszkodzeniem kartonika...



Na około 90 bobinkach zmieściłam wszystkie muliny, które były w całości, w motkach. Mam jeszcze kilkanaście innych kolorów, ale są to muliny jeszcze po mojej ŚP. Mamie, która już od 18 lat nie żyje...Mama te mulinki kiedyś pocięła na pasma długości ok. 40 cm, połączyła podobne odcienie i ze wszystkiego uplotła gruby warkocz :) Jestem teraz w trakcie rozplątywania nitek, bo przez te lata trochę się to skłębiło, i chyba zostawię również w postaci warkocza, bo nie chce mi się tych krótkich kawałków nawijać na bobinki. (bo oczywiście nie pomyślałam zawczasu i razem z pudełkiem nie kupiłam nawijarki).

Orka

czwartek, 14 czerwca 2012

Kosmetycznie-romantycznie i koronkowo

   Timotei na swoim blogu zamieściła świetny tutorial, jak uszyć prostą kosmetyczkę. Stwierdziłam, że chyba nawet ja sobie z tym poradzę i zasiadłam do maszyny...Krojenie, prasowanie, przypinanie szpilkami, pikowanie -sama przyjemność. Natomiast samo szycie-porażka! Najpierw walczyłam z naciągiem nici, bo albo miałam pętelki od spodu, albo dolna nitka wyłaziła mi górą. W końcu udało się. Potem chciałam być sprytna i przeszyć lamówkę ściegiem niewidocznym, żeby nie trzeba było podszywać ręcznie od spodu...Poległam na całej lini! Mimo odpowiedniej stopki, dokładnej lektury instrukcji i czytelnych opisów w internecie-od spodu zamiast kilku kreseczek w dużych odstępach cały czas miałam zygzak! Musiałam się przeprosić z igłą i nitką i jednak podszywać ręcznie...Ale efekt ogólnie jest zadowalający, mnie samej się podoba!



   Obiecałam też na przyszły rok zrobić dla siostrzenicy męża elegancki woreczek do Komunii. Siedzę teraz, wyszukuję w necie, wypraszam u blogerek i wypróbowuję różne wzory koronek, które by pasowały do satynowej torebeczki. Na razie mam coś takiego:



wychodzi bardzo ładnie i szybko się robi. Kordonek turecki, kolor jasna wanilia, szydełko 0,7 mm. Myślę, że taka koronka przyda mi się później do ozdabiania różnych rzeczy, więc będę szydełkować, dopóki kordonek się nie skończy :) Teraz tylko przydałaby się jakaś drewniana szpulka, żeby gotową bordiurkę nawinąć.

Orka
  

niedziela, 13 maja 2012

Skarpety wełniane

Nareszcie udało mi się dokończyć wełniane skarpetki w odcieniach śliwki :) Zima dawno za nami, więc w wykorzystam je pewnie dopiero pod koniec roku...Cieszę się, że zrobiłam je do końca, bo ogarnęła mnie jakaś niemoc robótkowa...włóczki leżą, szmatki leżą, a ja mam tylko ogólne pomysły w głowie i brak weny, żeby je jakoś w szczegółach przenieść do rzeczywistości :(


poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Śmieszne pisanki

Moja córa miała zrobić do szkoły pisanki. Na 6 musiało być 6 :) Wymyśliłyśmy m.in. takie śmieszne zwierzątka:


Oczy kupiłyśmy w empiku-10 szt. za 1,49 zł. Jest różnica w cenie w porównaniu do pasmanterii-gdzie jedna sztuka kosztuje 0,40 zł lub 0,50 zł (w zależności od wielkości)

sobota, 31 marca 2012

Skarpetki z cieniowanej włóczki

Tym razem skarpetki dla mnie, z mięciutkiego akrylu Red Heart Bella w kolorze jeans na drutach 3,5. Aktualnie robię sobie jeszcze jedne skarpety z cieniowanego akrylu z wełną w odcieniach śliwki i różu na cienkich drucikach nr 2 i już mam dość :) Chyba zima na dobre minie, zanim skończę, chociaż patrząc na dzisiejszy śnieg za oknem, to nic nie wiadomo :)

piątek, 30 marca 2012

Getry i skarpetki

Jakiś czas temu skończyłam kolejne getry dla Natalki-to już trzecie-ona z chęcią nosi, ciocia z przyjemnością robi :) Niestety jestem jeszcze nieobeznana ze światem blogowym, a miałam problem z wysłaniem posta i w konsekwencji usunęłam go całkiem...Muszę pisać od nowa. Te dwie robótki ukończone były w lutym i wtedy też powinny być opublikowane :)


Druga rzecz to męskie skarpetki, zrobione z włóczki z odzysku (ze sprutego swetra). W składzie ma na pewno wełnę, bo gryzie, a kolorek przyjemny, naturalny. Muszę tylko pamiętać, żeby nie wrzucić tych skarpet do pralki, bo zmarnuję jak czapkę zeszłoroczną...Czapka była super, w ukośne dziurki i warkocze, bardzo ją lubiłam, niestety z pralki wyjęłam 3 razy mniejszą :) Od razy wylądowała w śmietniku. Ale teraz już wiosna, nową zrobię dopiero jesienią.

Kilkanaście dni temu poszłam na rynek, żeby kupić dziecku bazie. (dziecko zażądało bazi do kartki wielkanocnej na plastykę). Kupiłam bazie i kilka innych niepotrzebnych rzeczy, głównie warzyw i owoców, jak to na rynku :). Wychodząc już zobaczyłam pana sprzedającego pęczki wierzby mandżurskiej po 5 zł (pęczek to gruba przesada-małe wiązki po 3 gałązki). Niestety miałam ostatnią 50-złotówkę i wiedziałam, że jak ją rozmienię, to zaraz przepuszczę...Obeszłam się smakiem, choć baaardzo mi się marzyło takie wielkanocne drzewko, przybrane np. szydełkowymi pisankami...Kilka dni później niespodziewanie zostałam obdarowana kilkoma pękami wierzbowych gałązek.
Z jednego pęczka zrobiłam upragnione drzewko. Jajeczka są mojej produkcji a resztę ozdób dostałam od nieżyjącej już ukochanej cioci Ani. Niestety wazon stoi na piecu a piec w salonie od północy, w dodatku daleko od okna-stąd konieczność zdjęcia z lampą.



A pozostałe gałęzie stoją sobie w widnej kuchni i już nawet puszczają zielone pączki :) Jak puszczą korzonki, to przesadzę je na działkę.


poniedziałek, 13 lutego 2012

Pomarudzę...

Tak mi się zebrało, że muszę ponarzekać na jakość drutów z Lidla. Myślałam, że mam szczęście, kiedy dorwałam jesienią w Lidlu druty do skarpet, druty do warkoczy i druty na żyłce po zdaje się 6 zł za każdy komplet. Okazuje się, że sprawdza się w tym przypadku znane powiedzenie "chytry dwa razy traci". Z drutów na żyłce teflon zaczął się ścierać po 10 centymetrach roboty. Druty do skarpet-beznadzieja! Końcówki nie są ładnie wyoblone, ale ucięte prosto, a kiepskie wypolerowanie skutkuje upierdliwym zahaczaniem o włókna...Kupiłam śliczny akryl Red Heart Bella na skarpetki, ale z robotą muszę zaczekać, aż skończę kolejne getry dla Natalki i zwolnią się porządne druty Inox. Z tego wszystkiego druty do warkoczy jeszcze się jakoś nadają do użytku, chyba jedynie z tego powodu, że są sporadycznie używane...Ech, ale jestem zła :(

poniedziałek, 30 stycznia 2012

środa, 11 stycznia 2012

Ubranka dla lalek

Jak córa była młodsza szyłam i robiłam na drutach dużo ciuszków dla jej lalek-bobasków. Większość została przez moją córę oddana kuzynkom i córkom moich koleżanek :) Niestety tylko część z tej kolekcji zachowała się zdjęciach :(




niedziela, 8 stycznia 2012

Uszyte "koszyczki"

Uszyłam wczoraj takie pseudo koszyczki-pojemniki na różne łazienkowe "przydasie". Materiał w róże był pościelą, wynalezioną w second handzie za kilkanaście złotych :)
Dostałam też wielki kawał bawełnianego materiału (1,50 m x prawie 5 m) za 12 zl i tak mi się spodobał, że również musiałam kupić. Niestety kolor pasuje mi zupełnie do niczego, bo jest w różowo-biało-fioletowe paski, różnej szerokości, więc jeszcze nie wymyśliłam, na co go przeznaczę (w sumie kolorystycznie pasowałby do tych róż, ale nie wiem, czy desenie nie będą się gryzły).