środa, 22 kwietnia 2015

Walka z wiatrakami, czyli machina urzędnicza

Mój blog, założony dla potrzeb pisania o robótkach, umarł śmiercią naturalną, od kiedy twórczość grafomańską na temat twórczości rękodzielniczej przeniosłam na facebook. W tej chwili jednak jestem tak wzburzona, a jednocześnie tak przybita i zrezygnowana, że postanowiłam opisać moje perypetie z wchechwiedzą, wszechwładzą i biurokracją urzędniczą. A opiszę je tutaj, żeby za kilka dni nie zginęły w czeluści fejsbukowej. Tak więc wskrzeszam (myślę, że jednorazowo) mój blog. Oto moja historia :)
Trzy lata temu złożyłam wniosek o wykup mieszkania komunalnego, w którym mieszkam ze swoją rodziną i z bratem. Mieszkanie jest wspólne, dzielimy korytarz z sąsiadami, dlatego nie można było wykupić tylko naszej części, ale trzeba było złożyć wniosek o wykupienie całości, czyli mieszkania i mojego i Sąsiadki jednocześnie. Okazało się, że Sąsiadka dokonywała w swoim mieszkaniu jakichś drobnych przeróbek, na które nie było dokumentacji. Nakazano jej więc zwrócić się do odpowiedniego działu i brakujące papiery złożyć w Biurze Obsługi Mieszkańców. Tu pierwszy zgrzyt-dlaczego w cywilizowanym kraju odsyła się starszą osobę, żeby kursowała pomiędzy wydziałami rozmieszczonymi w różnych dzielnicach, zamiast napisać email z jednego do drugiego wydziału tego samego urzędu, z poleceniem, żeby brakujące dokumenty po prostu przesłać? Trwało to jakiś czas i w momencie, kiedy Sąsiadka skompletowała papiery okazało się, że dorosłe dzieci sąsiadki, które od dawna z nią nie mieszkają, są również najemcami lokalu komunalnego, dlatego muszą złożyć swoje podpisy pod wnioskiem o wykup mieszkania. Chyba, że sąsiadka złoży wniosek o wymeldowanie dzieci w trybie administracyjnym. Tu drugi zgrzyt-dlaczego to wyszło dopiero teraz, a nie w chwili złożenia przez nas wniosku? No nic, procedura wymeldowania wszczęta, czekamy. W końcu wymeldowanie uprawomocniło się, kompletna dokumentacja wraz z naszym wnioskiem została przekazana do Wydziału Skarbu Urzędu Miejskiego. Pod koniec roku zostaliśmy zawiadomieni o terminie oględzin, celem sporządzenia zaświadczenia o samodzielności lokalu. Przyszła pani inspektor, pomierzyła, popatrzyła, poszła. Wydane przez siebie zaświadczenie o samodzielności lokalu (czyli de facto dwóch mieszkań razem) przekazała do odpowiedniej komórki. Niebawem, czyli pod koniec stycznia zostaliśmy poinformowani, że w lutym przyjdzie rzeczoznawca majątkowy wycenić lokal. Według nas była to już w zasadzie ostatnia prosta, ostatnia formalność, która pozostała do sfinalizowania wykupu mieszkania, po trzech latach oczekiwania. Jak bardzo się myliliśmy...Przyszła pani rzeczoznawca, popatrzyła, pomierzyła i mówi, że tu jest jeszcze weranda, która nie jest uwzględniona w umowie! My zdziwieni, mówimy, no nie jest, bo to nie jest weranda tylko loggia, a logii się nie wlicza do powierzchni użytkowej lokalu, nie jest więc ujęta w umowie najmu. Pani mówi: nie, nie, to jest weranda! I poszła. Po dwóch tygodniach dostaliśmy pismo z Wydziału Skarbu, że rzeczoznawca stwierdziła, że umowa nie jest zgodna ze stanem faktycznym i wzywa nas! do podpisania aneksu do umowy, tak by odzwierciedlała ona rzeczywisty przedmiot najmu. Po pierwsze, gdybyśmy żyli w normalnym, a nie pełnym biurokratycznych absurdów kraju, to w sytuacji, gdy urzędnik dopatrzy się błędu, powinien sporządzić aneks do umowy i przesłać mi go do podpisu, ewentualnie wezwać mnie do urzędu celem podpisania gotowego aneksu, a nie kazać mi składać wniosek o sporządzenie takiego aneksu! Po drugie-my nie mamy werandy, tylko loggię. Tak było 30 lat temu i tak jest dziś. Wysłaliśmy zatem w odpowiedzi pismo z definicjami loggi i werandy, podaliśmy podstawę prawną (dwie ustawy) nie wliczania loggi do powierzchni użytkowej i stwierdziliśmy, że żądanie jest bezpodstawne. Nie otrzymaliśmy odpowiedzi, natomiast skontaktował się z nami tym razem pan rzeczoznawca, który umówił się na ponowne oględziny w celu ustalenia, czy lokal jest samodzielny, tym razem już z uwzględnieniem „werandy”. W międzyczasie otrzymaliśmy do wiadomości pismo przesłane z Wydziału Skarbu do BOM, z prośbą o ustosunkowanie się, czy sporne pomieszczenie jest loggią, czy werandą. Pan rzeczoznawca nawiedził nas w zeszłą środę, 15 kwietnia. Przed spotkaniem przygotowaliśmy wszelkie możliwe definicje ze słowników, leksykonów, podręczników architektury, wraz z dokumentacją zdjęciową. Pan kiwał w skupieniu głową, przytakując, że pokazujemy bardzo dobre przykłady werand, po czym dał nam do podpisu protokół oględzin, z wpisaną werandą! Stwierdziliśmy, że to jest niezgodne ze stanem faktycznym i nie podpiszemy. Pan znów przytakiwał, stwierdzając, że jak nie podpiszemy, to nie wykupimy mieszkania, że jak się nie zgadzamy z jego stwierdzeniem, to nie ma tu żadnej drogi odwoławczej natomiast możemy iść do sądu. Pan sobie jak widać, doskonale zdawał sprawę, że nie mamy wyjścia, bo wiadomo, że w sądzie sprawa potrwa ze trzy lata a nam zależy na czasie. My poczuliśmy się jakbyśmy mieli nóż na gardle, jakby to był najzwyklejszy szantaż...Na nasze pytanie, dlaczego pan się upiera, że to jest weranda pan odpowiedział, że wystaje poza obrys budynku. Zupełnie zignorował pierwszą i chyba ważniejszą część wszelkich definicji, że to nie jest przybudówka! Ręce nam opadły. Biliśmy się z myślami, nie wiedząc co zrobić. Zakwalifikowanie loggi jako werandy pociąga za sobą dość wymierne skutki-nie tylko wzrośnie nam kwota czynszu, ale również przez konieczność sporządzenia aneksu do umowy najmu cała procedura wykupu znów odwlecze się w czasie, a to oznacza kolejne koszty, spowodowane odprowadzaniem przez dalszych kilka miesięcy całego, dość wysokiego czynszu, a nie tylko połowy, jak będzie po wykupieniu. Sugerowaliśmy, że zaczekamy na decyzję z BOMu, pan jednak stwierdził, że na nich by nie liczył, bo wielokrotnie miał do czynienia z BOMami i nie ma o nich dobrego zdania. Ostatecznie umówiliśmy się, że zastanowimy się co zrobić i ewentualnie ponownie spotkamy się z panem, aby jednak wbrew sobie podpisać ten nieszczęsny protokół oględzin, bo jednak chcemy jak najszybciej sfinalizować wykup. Minął weekend. W poniedziałek skontaktowała się z nami pani administratorka naszej ulicy z BOMu, z informacją, że przyjdzie z panią inspektor dokonać oględzin spornego pomieszczenia. Panie przyszły dziś. Już pomijam fakt, że nawet nie raczyły się przedstawić. Stwierdziły, że przyszły obejrzeć werandę. Na nasze chóralne: to nie jest weranda! pani administrator przytoczyła przykład innej ulicy w mojej dzielnicy, gdzie balkony też są cofnięte w głąb pokoju, a jest pobierana opłata za werandę, bo się ostatnio zmieniły przepisy. Na naszą prośbę o podanie konkretnie jakie przepisy i kiedy się zmieniły, pani odparła, że nie jest w stanie powiedzieć nam podstawy prawnej z pamięci.(wiedziała, czego spór dotyczy, więc mogła się przygotować, prawda?) Na moje pytanie, dlaczego pani twierdzi, że to jest weranda, pani odpowiedziała, że dlatego, że ma okno. Na naszą sugestię, że urzędnicy chcą za wszelką cenę uznać loggię za werandę, ponieważ w dwóch obowiązujących ustawach, dotyczących wynajmu mieszkań nie pada w ogóle słowo weranda, natomiast pada stwierdzenie, że do powierzchni użytkowej nie wlicza się loggi, balkonów, tarasów i schowków, zatem nagminnie naginają rzeczywistość, aby za „werandy” pobierać dodatkowy czynsz, pani administrator wzruszyła ramionami i skwitowała, że to nie od niej zależy, że mają takie wytyczne. Tradycyjnie nie potrafiła wskazać z nazwy żadnego konkretnego podmiotu, który coś nakazuje biednym urzędnikom. Pani inspektor w tym czasie mierzyła, robiła zdjęcia i zapisywała coś w kajeciku. Powiedziała, że ona nie przyszła tu wydać decyzji, tylko dokonać oględzin a sprawie tej zostanie nadany dalszy bieg. Na moje pytanie jak długo to jeszcze potrwa i gdzie teraz zostaną przekazane jej wnioski-odpowiedziała, że nie wie, a prześle sprawę prawdopodobnie do Wydziału Architektury. I tyle. Kolejny raz wszystko się przeciąga. Wydaje się nam, że „wszyscy święci” orzekną, że to jednak jest weranda. Czuję się, jakbym utkwiła w filmie Barei. Nie mogę absolutnie liczyć na jakikolwiek przejaw zdrowego rozsądku u urzędnika, za to jestem pewna, że zrobi specjalnie na złość, byle tylko nie uznać racji szarego zwykłego człowieka. Byle pokazać, że jego urzędnicza decyzja, choćby najbardziej bzdurna i absurdalna, jest ostateczna i nieodwołalna. Bo może...
Przeraża mnie jeszcze jedna myśl, a mianowicie, że w Państwie prawa (teoretycznie) możliwa jest sytuacja, że nalicza się ludziom niesłuszne opłaty, żerując na ich niewiedzy. Gdyby tak postąpił powiedzmy bank, to zaraz odpowiednia instytucja ukarałaby go ogromną grzywną. Ale gdy tak postępuje urząd, który ma chronić, wspierać, służyć obywatelom - to jest to nie tylko ogromnie nieetyczne ale kwalifikuje się do kryminału. Tylko jaki urząd skontroluje urząd? I kogo ewentualnie ukarać?
Poniżej kilka definicji loggi, werandy i powierzchni użytkowej oraz zdjęcia ilustrujące przedmiot tego irracjonalnego sporu.  

Słownik języka polskiego PWN (pod red. M. Szymczaka, Warszawa 2002, s. 46) loggia jest to wgłębiony balkon, wnęka balkonowa otwarta na zewnątrz budynku.

Leksykon naukowo techniczny Wydawnictwa Naukowo - Techniczne, Warszawa 1972, 1984 ISBN 83-204-0324-3

  • loggia jest to (1) rodzaj krytego balkonu, wnęka w elewacji budynku, utworzona przez cofnięcie ściany zewnętrznej lub jej części w głąb budynku, otwarta na zewnątrz, przystosowana do przebywania ludzi, dostępna z jednego lub kilku pomieszczeń



  • weranda to przybudówka dostępna z wewnątrz i ew. z zewnątrz budynku, kryta dachem, bez ścian lub ze ścianami przeszklonymi, wykonanymi zazwyczaj z materiałów lekkich. 




Witold Szolginia: Architektura. Warszawa: Sigma NOT, 1992, s. 169. ISBN 83-85001-89-1

weranda (fr. véranda) – dobudówka, najczęściej drewniane lub murowane pomieszczenie, otwarte lub oszklone, przykryte dachem, umieszczone przed wejściem do budynku albo przy innej elewacji.
Weranda jest pomieszczeniem o funkcji wypoczynkowej, stawianym najczęściej przy budynkach mieszkalnych na terenach wiejskich i podmiejskich.




Loggia– wnęka w zewnętrznej płaszczyźnie budynku, otwarta na zewnątrz, oddzielona drzwiami i oknem od pomieszczeń wewnętrznych.
Loggia może być jedno- lub wielokondygnacyjna, otwarta lub zamknięta (przeszklona). 

Występowała w renesansie w budownictwie pałacowym (np. zamek na Wawelu, zamek w Peskowej Skale, pałac w Nawojowie Łużyckim, w Baranowie Sandomierskim). Najprawdopodobniej pierwsza tego typu realizacja znajduje się na zamku w Szydłowcu. We współczesnych budynkach, zazwyczaj tylko jednokondygnacyjna, spełnia funkcję balkonu.







Słownik terminologiczny sztuk pięknych, Wydawnictwo Naukowe PWN Warszawa 2002 Red. Krystyna Kubalska-Sulkiewicz
- str 434
weranda, drewniane lub murowane otwarte pomieszczenie, o charakterze przede wszystkim wypoczynkowym, czasem oszklone, poprzedzające gł. wejście do budynku lub znajdujące się przy innej elewacji, zwykle o charakterze dobudówki stosowano w domach podmiejskich, wiejskich, w budynkach kolonialnych itp.






- str. 232
loggia, pomieszczenie otwarte na zewnątrz, zwykle przesklepione, usytuowane zazwyczaj w elewacji budynku na całej jej szerokości lub na krótszym odcinku, na jego narożniku, na parterze lub piętrze, zamknięte kompozycyjne i nie będące ciągiem komunikacyjnym (...)




Style w architekturze, Wilfried Koch, Świat Książki,  2000 str 457
loggia, otwarte pomieszczenie na piętrze, znajdujące się w obrębie linii budowli (w odróżnieniu od wysuniętego przed lico balkonu).



P.S. Zapomniałam o ustawach:

Ustawa z dnia 21 czerwca 2001 r. o ochronie praw lokatorów, mieszkaniowym zasobie gminy i o zmianie Kodeksu cywilnego:
art. 2. 1. Ilekroć w ustawie jest mowa o: 7) powierzchni użytkowej lokalu – należy przez to rozumieć powierzchnię wszystkich pomieszczeń znajdujących się w lokalu, a w szczególności pokoi, kuchni, spiżarni, przedpokoi, alków, holi, korytarzy, łazienek oraz innych pomieszczeń służących mieszkalnym i gospodarczym potrzebom lokatora, bez względu na ich przeznaczenie i sposób używania; za powierzchnię użytkową lokalu nie uważa się powierzchni balkonów, tarasów i loggii, antresoli, szaf i schowków w ścianach, pralni, suszarni, wózkowni, strychów, piwnic i komórek przeznaczonych do przechowywania opału

Ustawa z dnia 2 lipca 1994 r. o najmie lokali mieszkalnych i dodatkach mieszkaniowych.
Art. 3.
Przez powierzchnię użytkową lokalu mieszkalnego rozumie się powierzchnię wszystkich pomieszczeń znajdujących się w lokalu, a w szczególności: pokoi, kuchni, spiżarni, przedpokoi, alków, holi, korytarzy, łazienek oraz innych pomieszczeń służących mieszkalnym i gospodarczym potrzebom najemcy, bez względu na ich przeznaczenie i sposób użytkowania; nie uważa się jednak za powierzchnię użytkową lokalu mieszkalnego powierzchni: balkonów, tarasów i loggii, antresoli, szaf i schowków w ścianach, pralni, suszarni, wózkowni, strychów, piwnic i komórek przeznaczonych na przechowywanie opału


P.S. 2
Moja loggia jest na pierwszym zdjęciu. 


Dziękuję wszystkim, którzy dotrwali do końca.

Pozdrawiam, Orka