środa, 27 czerwca 2012

Coś się szykuje....

  Znalazłam stare pudełko po komplecie kosmetyków mojego ojca...Od lat trzymam w nim jakieś ścinki, druciki, temperówki-takie różne przydasie do wszystkiego i do niczego :) Pudełko jest dość sfatygowane na rogach, na brzegach, ale jednak w całości w dość dobrym stanie. Postanowiłam zrobić sobie szkatułkę obitą materiałem. Zrobiłam zdjęcie wszystkiego, co będzie mi ewentualnie potrzebne i jeszcze nie zdecydowałam, które tkaniny wykorzystam...Ponieważ materiał jest cienki, a pudełko w mocnych kolorach-obawiam się, że będzie prześwitywać i muszę tkaninę podkleić flizeliną. Oprócz tego chcę by pokrywka była wypukła, więc muszę podłożyć podwójną warstwę ocieplacza pod warstwę tkaniny...




   Chciałabym jeszcze wymyślić jakiś sposób na zrobienie sztywnych przegródek. Żałuję, że ostatnio wyrzuciłam okładkę od bardzo starego kołonotatnika, bo była zrobiona z twardego plastiku i teraz nadałaby się w sam raz :( Nie chcę chomikować miliona różnych-kiedyś tam potrzebnych rzeczy-a jednocześnie jestem zła na siebie, że nie przewidziałam, że to mi się może kiedyś przydać :) (Tak samo jak rozciągliwe w nieskończoność miejsce w szafach, szufladach i pawlaczu)

No, to do roboty :)


Orka


poniedziałek, 25 czerwca 2012

Łapki do garnków


   Te 2 łapki do garnków zaczęłam szyć chyba ponad 10 lat temu. Przeleżały ten czas w kawałkach na dnie szafy. Dziś dokończyłam zszywanie, przepikowałam okręgi i obszyłam lamówką. Nie cierpię tej ostatniej czynności. Lamówka się ściąga, na rogach podwija nie w tę stronę, co trzeba, igła bije w miejscu i robi supły od spodu-muszę potem w 15 miejscach poprawiać ręcznie...Chyba wiem już, dlaczego to leżało tak długo :(. Planuję uszyć następne łapki i podkładki pod talerze-ale tym razem będę cwana :) (zgapiłam na innych blogach)-narożniki zrobię zaokrąglone, powinno być łatwiej. 
   Pierwotnie elementy zszywałam ręcznie, wtedy nie miałam jeszcze porządnej maszyny. Widać niedociągnięcia i krzywizny :) Również sam środek nie bardzo mi się udał, ponieważ miniaturowe hafty na kanwie są dodatkowo naszyte na bawełniany prostokąt. Już nie pamiętam, dlaczego zrobiłam to akurat w ten sposób-może nie miałam więcej kanwy, tak aby wystarczyło na cały środek? Są to pierwsze łapki do garnków jakie w życiu uszyłam (i jedyne, jak do tej pory)-myślę, że z każdym następnym kompletem będzie lepiej :)


   
 Przy okazji robienia zdjęć wpadłam na pomysł wykorzystania starego syfonu. Odkopałam go w piwnicy, częściowo udało mi się odszorować 20 letni brud, niestety nie dałam rady odkręcić zapieczonego korka i w środku nie mogłam umyć, mam nadzieję, że zbytnio nie rzuca się to w oczy. Sama głowica jest pożółkła ze starości, nic więcej nie da się z tym zrobić.


  Dziękuję za uwagę :)


Orka

czwartek, 21 czerwca 2012

Organizer, pomocnik, przybornik czyli makatka z kieszeniami

   Kilka ostatnich dni z doskoku spędziłam przy maszynie. Nie wyszło idealnie, ale jestem zadowolona! Największy problem miałam z mocowaniem makatki do wieszaka-wymyśliłam kółka, przebite przez materiał. Okazało się jednak, że taka usługa jest dość droga-jedno metalowe kółeczko 4 zł, a ja chciałam 4 sztuki :(. W tej chwili każdy grosz się liczy, więc musiałam zrezygnować z tego pomysłu i zaczęłam główkować nad innym rozwiązaniem. Niestety w miejscach po planowanych kółkach zostały ślady od ołówka, chyba muszę całość wyprać, żeby się ich pozbyć. Ostatecznie przybornik zawisł na 4 małych półkolach, podszytych od spodu wąskimi "szelkami". Na razie musi tak zostać :)




   Materiał w róże kupiłam jako zasłonki w SH, lamówkę pistacjową zrobiłam z  prześcieradła z falbaną -również upolowanego za kilka złotych w SH, jednolicie żółta bawełna pochodzi z moich stareńkich zapasów. Nowa jest pikówka poliestrowa od spodu. Waniliową koronkę sama szydełkowałam-pokazywałam ją już kilka dni temu. Te "agrafy" chciałam wbić gdzieś wyżej, a na nich zawiesić wszystkie małe agrafki. Niestety ozdoby te są bardzo stare i bardzo tępe-zrobiłabym w makatce nieodwracalne dziury...






   Teraz szukam w domu jakiejś ściany, na której ten przybornik mógłby zawisnąć, tak, żeby być pod ręką, a jednocześnie nie przeszkadzać i nie psuć wystroju :) Nie dorobiłam się jeszcze niestety kawałka poddasza albo piwnicy, które mogłabym przeznaczyć na mój własny kąt do pracy. Z maszyną rozkładam się na dużym stole w salono-jadalnio-sypialni :))), więc makatka na razie musi wisieć w szafie...
   Moje druty do skarpet, do warkoczy, szydełka, linijki i nożyce mają w końcu jedno własne miejsce :) Drutów na żyłce nie udało mi się tu już upchnąć...


 


    Dziękuję wszystkim za odwiedziny i ewentualne komentarze :)

Orka












wtorek, 19 czerwca 2012

Organizer na mulinę

   Zostałam szczęśliwą posiadaczką organizera DMC na bobinki z muliną. Bardzo się cieszę, bo w końcu mam porządek, ale trochę jestem rozczarowana wielkością, a raczej "małością" tego pudełka. Na zdjęciach w internecie wyglądało na duuużo większe :) Całe szczęście, że mulin nie mam zbyt wiele i wszystko się zmieściło. Mam też nauczkę, aby na przyszłość kupować tylko plastikowe bobinki, ponieważ tekturowe są cienkie i łatwo się gniotą, a w dodatku technologia produkcji powoduje, że są ze sobą posklejane po 2 i prawie każda próba rozdzielenia kończy się nieestetycznym uszkodzeniem kartonika...



Na około 90 bobinkach zmieściłam wszystkie muliny, które były w całości, w motkach. Mam jeszcze kilkanaście innych kolorów, ale są to muliny jeszcze po mojej ŚP. Mamie, która już od 18 lat nie żyje...Mama te mulinki kiedyś pocięła na pasma długości ok. 40 cm, połączyła podobne odcienie i ze wszystkiego uplotła gruby warkocz :) Jestem teraz w trakcie rozplątywania nitek, bo przez te lata trochę się to skłębiło, i chyba zostawię również w postaci warkocza, bo nie chce mi się tych krótkich kawałków nawijać na bobinki. (bo oczywiście nie pomyślałam zawczasu i razem z pudełkiem nie kupiłam nawijarki).

Orka

czwartek, 14 czerwca 2012

Kosmetycznie-romantycznie i koronkowo

   Timotei na swoim blogu zamieściła świetny tutorial, jak uszyć prostą kosmetyczkę. Stwierdziłam, że chyba nawet ja sobie z tym poradzę i zasiadłam do maszyny...Krojenie, prasowanie, przypinanie szpilkami, pikowanie -sama przyjemność. Natomiast samo szycie-porażka! Najpierw walczyłam z naciągiem nici, bo albo miałam pętelki od spodu, albo dolna nitka wyłaziła mi górą. W końcu udało się. Potem chciałam być sprytna i przeszyć lamówkę ściegiem niewidocznym, żeby nie trzeba było podszywać ręcznie od spodu...Poległam na całej lini! Mimo odpowiedniej stopki, dokładnej lektury instrukcji i czytelnych opisów w internecie-od spodu zamiast kilku kreseczek w dużych odstępach cały czas miałam zygzak! Musiałam się przeprosić z igłą i nitką i jednak podszywać ręcznie...Ale efekt ogólnie jest zadowalający, mnie samej się podoba!



   Obiecałam też na przyszły rok zrobić dla siostrzenicy męża elegancki woreczek do Komunii. Siedzę teraz, wyszukuję w necie, wypraszam u blogerek i wypróbowuję różne wzory koronek, które by pasowały do satynowej torebeczki. Na razie mam coś takiego:



wychodzi bardzo ładnie i szybko się robi. Kordonek turecki, kolor jasna wanilia, szydełko 0,7 mm. Myślę, że taka koronka przyda mi się później do ozdabiania różnych rzeczy, więc będę szydełkować, dopóki kordonek się nie skończy :) Teraz tylko przydałaby się jakaś drewniana szpulka, żeby gotową bordiurkę nawinąć.

Orka