Mój blog, założony dla potrzeb pisania o robótkach, umarł śmiercią naturalną, od kiedy twórczość grafomańską na temat twórczości rękodzielniczej przeniosłam na facebook. W tej chwili jednak jestem tak wzburzona, a jednocześnie tak przybita i zrezygnowana, że postanowiłam opisać moje perypetie z wchechwiedzą, wszechwładzą i biurokracją urzędniczą. A opiszę je tutaj, żeby za kilka dni nie zginęły w czeluści fejsbukowej. Tak więc wskrzeszam (myślę, że jednorazowo) mój blog. Oto moja historia :)
Trzy lata temu złożyłam
wniosek o wykup mieszkania komunalnego, w którym mieszkam ze swoją
rodziną i z bratem. Mieszkanie jest wspólne, dzielimy korytarz z
sąsiadami, dlatego nie można było wykupić tylko naszej części,
ale trzeba było złożyć wniosek o wykupienie całości, czyli
mieszkania i mojego i Sąsiadki jednocześnie. Okazało się, że
Sąsiadka dokonywała w swoim mieszkaniu jakichś drobnych przeróbek,
na które nie było dokumentacji. Nakazano jej więc zwrócić się
do odpowiedniego działu i brakujące papiery złożyć w Biurze
Obsługi Mieszkańców. Tu pierwszy zgrzyt-dlaczego w cywilizowanym
kraju odsyła się starszą osobę, żeby kursowała pomiędzy
wydziałami rozmieszczonymi w różnych dzielnicach, zamiast napisać
email z jednego do drugiego wydziału tego samego urzędu, z
poleceniem, żeby brakujące dokumenty po prostu przesłać? Trwało
to jakiś czas i w momencie, kiedy Sąsiadka skompletowała papiery
okazało się, że dorosłe dzieci sąsiadki, które od dawna z nią
nie mieszkają, są również najemcami lokalu komunalnego, dlatego
muszą złożyć swoje podpisy pod wnioskiem o wykup mieszkania.
Chyba, że sąsiadka złoży wniosek o wymeldowanie dzieci w trybie
administracyjnym. Tu drugi zgrzyt-dlaczego to wyszło dopiero teraz,
a nie w chwili złożenia przez nas wniosku? No nic, procedura
wymeldowania wszczęta, czekamy. W końcu wymeldowanie uprawomocniło
się, kompletna dokumentacja wraz z naszym wnioskiem została
przekazana do Wydziału Skarbu Urzędu Miejskiego. Pod koniec roku
zostaliśmy zawiadomieni o terminie oględzin, celem sporządzenia
zaświadczenia o samodzielności lokalu. Przyszła pani inspektor,
pomierzyła, popatrzyła, poszła. Wydane przez siebie zaświadczenie
o samodzielności lokalu (czyli de facto dwóch mieszkań razem)
przekazała do odpowiedniej komórki. Niebawem, czyli pod koniec
stycznia zostaliśmy poinformowani, że w lutym przyjdzie
rzeczoznawca majątkowy wycenić lokal. Według nas była to już w
zasadzie ostatnia prosta, ostatnia formalność, która pozostała do
sfinalizowania wykupu mieszkania, po trzech latach oczekiwania. Jak
bardzo się myliliśmy...Przyszła pani rzeczoznawca, popatrzyła,
pomierzyła i mówi, że tu jest jeszcze weranda, która nie jest
uwzględniona w umowie! My zdziwieni, mówimy, no nie jest, bo to nie
jest weranda tylko loggia, a logii się nie wlicza do powierzchni
użytkowej lokalu, nie jest więc ujęta w umowie najmu. Pani mówi:
nie, nie, to jest weranda! I poszła. Po dwóch tygodniach dostaliśmy
pismo z Wydziału Skarbu, że rzeczoznawca stwierdziła, że umowa
nie jest zgodna ze stanem faktycznym i wzywa nas! do podpisania
aneksu do umowy, tak by odzwierciedlała ona rzeczywisty przedmiot
najmu. Po pierwsze, gdybyśmy żyli w normalnym, a nie pełnym
biurokratycznych absurdów kraju, to w sytuacji, gdy urzędnik
dopatrzy się błędu, powinien sporządzić aneks do umowy i
przesłać mi go do podpisu, ewentualnie wezwać mnie do urzędu
celem podpisania gotowego aneksu, a nie kazać mi składać wniosek o
sporządzenie takiego aneksu! Po drugie-my nie mamy werandy, tylko
loggię. Tak było 30 lat temu i tak jest dziś. Wysłaliśmy zatem
w odpowiedzi pismo z definicjami loggi i werandy, podaliśmy podstawę
prawną (dwie ustawy) nie wliczania loggi do powierzchni użytkowej i
stwierdziliśmy, że żądanie jest bezpodstawne. Nie otrzymaliśmy
odpowiedzi, natomiast skontaktował się z nami tym razem pan
rzeczoznawca, który umówił się na ponowne oględziny w celu
ustalenia, czy lokal jest samodzielny, tym razem już z
uwzględnieniem „werandy”. W międzyczasie otrzymaliśmy do
wiadomości pismo przesłane z Wydziału Skarbu do BOM, z prośbą o
ustosunkowanie się, czy sporne pomieszczenie jest loggią, czy
werandą. Pan rzeczoznawca nawiedził nas w zeszłą środę, 15
kwietnia. Przed spotkaniem przygotowaliśmy wszelkie możliwe
definicje ze słowników, leksykonów, podręczników architektury,
wraz z dokumentacją zdjęciową. Pan kiwał w skupieniu głową,
przytakując, że pokazujemy bardzo dobre przykłady werand, po czym
dał nam do podpisu protokół oględzin, z wpisaną werandą!
Stwierdziliśmy, że to jest niezgodne ze stanem faktycznym i nie
podpiszemy. Pan znów przytakiwał, stwierdzając, że jak nie
podpiszemy, to nie wykupimy mieszkania, że jak się nie zgadzamy z
jego stwierdzeniem, to nie ma tu żadnej drogi odwoławczej natomiast
możemy iść do sądu. Pan sobie jak widać, doskonale zdawał
sprawę, że nie mamy wyjścia, bo wiadomo, że w sądzie sprawa
potrwa ze trzy lata a nam zależy na czasie. My poczuliśmy się
jakbyśmy mieli nóż na gardle, jakby to był najzwyklejszy
szantaż...Na nasze pytanie, dlaczego pan się upiera, że to jest
weranda pan odpowiedział, że wystaje poza obrys budynku. Zupełnie
zignorował pierwszą i chyba ważniejszą część wszelkich
definicji, że to nie jest przybudówka! Ręce nam opadły. Biliśmy
się z myślami, nie wiedząc co zrobić. Zakwalifikowanie loggi jako
werandy pociąga za sobą dość wymierne skutki-nie tylko wzrośnie
nam kwota czynszu, ale również przez konieczność sporządzenia
aneksu do umowy najmu cała procedura wykupu znów odwlecze się w
czasie, a to oznacza kolejne koszty, spowodowane odprowadzaniem przez
dalszych kilka miesięcy całego, dość wysokiego czynszu, a nie
tylko połowy, jak będzie po wykupieniu. Sugerowaliśmy, że
zaczekamy na decyzję z BOMu, pan jednak stwierdził, że na nich by
nie liczył, bo wielokrotnie miał do czynienia z BOMami i nie ma o
nich dobrego zdania. Ostatecznie umówiliśmy się, że zastanowimy
się co zrobić i ewentualnie ponownie spotkamy się z panem, aby
jednak wbrew sobie podpisać ten nieszczęsny protokół oględzin,
bo jednak chcemy jak najszybciej sfinalizować wykup. Minął
weekend. W poniedziałek skontaktowała się z nami pani
administratorka naszej ulicy z BOMu, z informacją, że przyjdzie z
panią inspektor dokonać oględzin spornego pomieszczenia. Panie
przyszły dziś. Już pomijam fakt, że nawet nie raczyły się
przedstawić. Stwierdziły, że przyszły obejrzeć werandę. Na
nasze chóralne: to nie jest weranda! pani administrator przytoczyła
przykład innej ulicy w mojej dzielnicy, gdzie balkony też są
cofnięte w głąb pokoju, a jest pobierana opłata za werandę, bo
się ostatnio zmieniły przepisy. Na naszą prośbę o podanie
konkretnie jakie przepisy i kiedy się zmieniły, pani odparła, że
nie jest w stanie powiedzieć nam podstawy prawnej z
pamięci.(wiedziała, czego spór dotyczy, więc mogła się
przygotować, prawda?) Na moje pytanie, dlaczego pani twierdzi, że
to jest weranda, pani odpowiedziała, że dlatego, że ma okno. Na
naszą sugestię, że urzędnicy chcą za wszelką cenę uznać
loggię za werandę, ponieważ w dwóch obowiązujących ustawach,
dotyczących wynajmu mieszkań nie pada w ogóle słowo weranda,
natomiast pada stwierdzenie, że do powierzchni użytkowej nie wlicza
się loggi, balkonów, tarasów i schowków, zatem nagminnie naginają
rzeczywistość, aby za „werandy” pobierać dodatkowy czynsz,
pani administrator wzruszyła ramionami i skwitowała, że to nie od
niej zależy, że mają takie wytyczne. Tradycyjnie nie potrafiła
wskazać z nazwy żadnego konkretnego podmiotu, który coś nakazuje
biednym urzędnikom. Pani inspektor w tym czasie mierzyła, robiła
zdjęcia i zapisywała coś w kajeciku. Powiedziała, że ona nie
przyszła tu wydać decyzji, tylko dokonać oględzin a sprawie tej
zostanie nadany dalszy bieg. Na moje pytanie jak długo to jeszcze
potrwa i gdzie teraz zostaną przekazane jej wnioski-odpowiedziała,
że nie wie, a prześle sprawę prawdopodobnie do Wydziału
Architektury. I tyle. Kolejny raz wszystko się przeciąga. Wydaje
się nam, że „wszyscy święci” orzekną, że to jednak jest
weranda. Czuję się, jakbym utkwiła w filmie Barei. Nie mogę
absolutnie liczyć na jakikolwiek przejaw zdrowego rozsądku u
urzędnika, za to jestem pewna, że zrobi specjalnie na złość,
byle tylko nie uznać racji szarego zwykłego człowieka. Byle
pokazać, że jego urzędnicza decyzja, choćby najbardziej bzdurna i
absurdalna, jest ostateczna i nieodwołalna. Bo może...
Przeraża mnie jeszcze
jedna myśl, a mianowicie, że w Państwie prawa (teoretycznie)
możliwa jest sytuacja, że nalicza się ludziom niesłuszne opłaty,
żerując na ich niewiedzy. Gdyby tak postąpił powiedzmy bank, to
zaraz odpowiednia instytucja ukarałaby go ogromną grzywną. Ale gdy
tak postępuje urząd, który ma chronić, wspierać, służyć
obywatelom - to jest to nie tylko ogromnie nieetyczne ale kwalifikuje
się do kryminału. Tylko jaki urząd skontroluje urząd? I kogo
ewentualnie ukarać?
Poniżej kilka definicji
loggi, werandy i powierzchni użytkowej oraz zdjęcia ilustrujące
przedmiot tego irracjonalnego sporu.
Słownik języka polskiego PWN (pod red. M. Szymczaka, Warszawa
2002, s. 46) loggia
jest to wgłębiony balkon, wnęka balkonowa otwarta na zewnątrz
budynku.
Leksykon naukowo
techniczny Wydawnictwa Naukowo - Techniczne, Warszawa 1972, 1984 ISBN
83-204-0324-3
loggia
jest to (1) rodzaj krytego balkonu, wnęka w elewacji budynku,
utworzona przez cofnięcie ściany zewnętrznej lub jej części w
głąb budynku, otwarta na zewnątrz, przystosowana do przebywania
ludzi, dostępna z jednego lub kilku pomieszczeń
weranda to
przybudówka dostępna z
wewnątrz i ew. z zewnątrz budynku, kryta dachem, bez ścian lub ze
ścianami przeszklonymi, wykonanymi zazwyczaj z materiałów
lekkich.
Witold
Szolginia: Architektura. Warszawa: Sigma NOT, 1992, s. 169. ISBN
83-85001-89-1
weranda
(fr.
véranda)
– dobudówka,
najczęściej drewniane lub murowane pomieszczenie, otwarte lub
oszklone, przykryte dachem, umieszczone przed wejściem do budynku albo przy innej elewacji.
Weranda
jest pomieszczeniem o funkcji wypoczynkowej, stawianym najczęściej
przy budynkach mieszkalnych na terenach wiejskich i podmiejskich.
Loggia–
wnęka w zewnętrznej płaszczyźnie budynku, otwarta na zewnątrz,
oddzielona drzwiami i oknem od pomieszczeń wewnętrznych.
Loggia
może być jedno- lub wielokondygnacyjna, otwarta lub zamknięta
(przeszklona).
Występowała w renesansie w budownictwie pałacowym (np. zamek na Wawelu, zamek w Peskowej Skale, pałac w Nawojowie Łużyckim, w Baranowie Sandomierskim). Najprawdopodobniej pierwsza tego typu realizacja znajduje się na zamku w Szydłowcu. We współczesnych budynkach, zazwyczaj tylko jednokondygnacyjna, spełnia funkcję balkonu.
- str 434
weranda,
drewniane lub murowane otwarte pomieszczenie, o charakterze przede
wszystkim wypoczynkowym, czasem oszklone, poprzedzające gł. wejście
do budynku lub znajdujące się przy innej elewacji, zwykle o
charakterze dobudówki stosowano w domach podmiejskich, wiejskich, w
budynkach kolonialnych itp.
-
str. 232
loggia,
pomieszczenie otwarte na zewnątrz, zwykle przesklepione, usytuowane
zazwyczaj w elewacji budynku na całej jej szerokości lub na
krótszym odcinku, na jego narożniku, na parterze lub piętrze,
zamknięte kompozycyjne i nie będące ciągiem komunikacyjnym (...)
Style
w architekturze, Wilfried Koch, Świat Książki, 2000 str
457
loggia,
otwarte pomieszczenie na piętrze, znajdujące się w obrębie linii
budowli (w odróżnieniu od wysuniętego przed lico balkonu).
P.S. Zapomniałam o ustawach:
Ustawa z dnia 21 czerwca 2001 r. o ochronie praw lokatorów, mieszkaniowym zasobie gminy i o zmianie Kodeksu cywilnego:
art.
2. 1. Ilekroć w ustawie
jest mowa o: 7) powierzchni
użytkowej lokalu –
należy przez to rozumieć powierzchnię wszystkich pomieszczeń
znajdujących się w lokalu, a w szczególności pokoi, kuchni,
spiżarni, przedpokoi, alków, holi, korytarzy, łazienek oraz innych
pomieszczeń służących mieszkalnym i gospodarczym potrzebom
lokatora, bez względu na ich przeznaczenie i sposób używania; za
powierzchnię użytkową lokalu nie uważa się powierzchni balkonów,
tarasów i loggii,
antresoli, szaf i schowków w ścianach, pralni, suszarni, wózkowni,
strychów, piwnic i komórek przeznaczonych do przechowywania opału.
Ustawa z dnia 2 lipca 1994 r. o najmie lokali mieszkalnych i dodatkach mieszkaniowych.
Art. 3.
Przez powierzchnię użytkową lokalu mieszkalnego rozumie się powierzchnię wszystkich pomieszczeń znajdujących się w lokalu, a w szczególności: pokoi, kuchni, spiżarni, przedpokoi, alków, holi, korytarzy, łazienek oraz innych pomieszczeń służących mieszkalnym i gospodarczym potrzebom najemcy, bez względu na ich przeznaczenie i sposób użytkowania; nie uważa się jednak za powierzchnię użytkową lokalu mieszkalnego powierzchni: balkonów, tarasów i loggii, antresoli, szaf i schowków w ścianach, pralni, suszarni, wózkowni, strychów, piwnic i komórek przeznaczonych na przechowywanie opału
P.S. 2
Moja loggia jest na pierwszym zdjęciu.
Dziękuję wszystkim, którzy dotrwali do końca.
Pozdrawiam, Orka